0
tasma 5 marca 2015 15:23
Image

Image

Wracamy do hotelu odespać noc w autobusie.Kolejny dzień przeznaczamy na zwiedzanie okolic Urubamby. Można to zrobić albo korzystająć z colectivos, albo wcale nie drożej a znacznie wygodniej taksówką. Może taxi to za dużo powiedziane bo w Ollantaytambo "taksówkarze: znaczek "taxi mają zrobiony z papieru i po wejściu do pojazdu jest on pospiesznie ściągany.
Kurs do Salineras de Maras oraz Moray z postojem po 1 godzinie w każdym miejscu udaje nam się stargować do 110 soli. Jedziemy...
Dojazd do Salineras zajmuje około godzinę. Wstęp kosztuje 10 soli/osobę.
Jest to kompleks salin (około 5000 zbiorników) gdzie produkowana jest sól poprzez odparowywanie wody. Zwykle takie zakłady zlokalizowane są w terenach nadmorskich gdzie używa się wodę morską. Tutaj zbiorniki zalewane są wodami podziemnego strumienia wypływające z pobliskiej góry.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na zdjęciu strumień doprowadzający wodę. Po wypełnieniu zbiornika wlot wody zostaje zatkany

Image

Image

Image

Zasolenie wody jest tak duże, że sól odkłada się na brzegach strumienia

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W drodze do Moray zatrzymujemy się jeszcze w Maras. Generalnie nic tu nie ma poza pomnikiem.

Image

Pora na Moray. Według wielu badaczy miejsce to było jakby labolatorium rolniczym gdzie inkowie badali wpływ warunków środowiska (temperatura, nasłonecznienie, nawodnienie) na różne gatunki roślin. Zagłębienia w ziemi tworzące kompleks są pochodzenia naturalnego, prawdopodobnie jest to krater meteorytu. Różnica poziomów pomiędzy najwyższym a najniższym tarasem wynosi około 30 metrów, a różnica średniorocznej temparutry ze względu na oświetlenie słońcem wynosi aż 15 stopni celsjusza.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Obok znajduje się zupełnie osobny mniejszy taras.

Image

Image

Image

Image

Aby dostać się do Moray należy okazać boleto touristico.

Cała wyprawa trwa około 4 godziny.

W Ollanta piękne słoneczne popołudnie

Image

Image

Tym którzy weszli w tym dniu na twierdze pogoda się udała bardziej niż nam dzień wcześniej

Image

Po obiadokolacji (próbowałem świnkę morską, miejscowy specjał, polecam)

Image

wracamy do hotelu by odpocząć przed wyprawą do MP.Nadszedł wreszcie długo wyczekiwaniy dzień, w którym mieliśmy stanąć na Machu Picchu.
Rozpoczeliśmy wczesną pobudką o 4.00. Dojście z hotelu na stację zajmuje około 15 minut. Boarding rozpoczyna się na pół godziny przed odjazdem pociągu. Ruszamy o 5:07.
Czas jazdy z Ollantaytambo do Aguas Calientes to około 90 minut co daje zawrotną średnią prędkość na poziomie 20 km/h. Prawie jak w PKP.
Przyznam, że trudno mi zrozumieć dlaczego do Aguas Calientes nie dochodzi droga. Jedyne co przychodzi mi do głowy to chęć kontrolowania ilośc turystów docierających do MP oraz zarabiana na tym. Jest to jedna z najdroższych jeśli nie najdroższa przejażdżka na świecie koleją licząc cenę za kilometr.
Wyjechaliśmy jeszcze przed świtem. Około 6.00 zaczęło się rozjaśniać.
Trasa wiedzie doliną rzeki Vilcanota. Wieczorem dnia poprzedniego oraz w nocy mocno padało. Rzeka wyglądała dość groźnie

Image

Do stacji Aguas Calientes docieramy około 7.40.

Image

Upamiętniamy wizytówkę miasta

Image

i stajemy w kolejce do busika. Za jedyne 75 soli za osobę kupujemy bilety tam i spowrotem (wiem, że można dojść piechotą ale starość nie radość).
Dojazd trwa około 25 minut. Przed wejściem niby powinni sprawdzać zawartość bagaży i ich wielkość, ale nas nikt nie kotrolował (mieliśmy coś do jedzenia i picia).
Rano miasto okryte jest mgłą i chmurami

Image

Image

Image

Pierwsze kroki kierujemy do domu strażnika by wykonać "to" słynne zdjęcie.

Image

Chmury na moment ustępują by zaraz powrócić.

Image

Image

Image

Image

Domniemuje, że Ci którzy wybrali się na Huayna Picchu w godzinach porannych musieli używać słów uznanych powszechnie za niecenzuralne.

Image

Szczególnie, że momentami widzieliśmy tyle

Image

W sumie spędziliśmy tam dwie godziny schodząc około 10.30. O tej chmur było mniej. Rozpoczęliśmy zwiedzanie. Ta część bez komentarza. Są zbędne.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

grzegorz40 21 maja 2015 12:00 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja. Super zdjęcia :-)
ara 21 maja 2015 12:41 Odpowiedz
super relacja i zdjęcia! Peru to kolejne z wielu moich marzeń :D
japonka76 25 czerwca 2015 13:47 Odpowiedz
Rewelacja. Takie powroty do przeszłości to ja bardzo łubie. A Toro Meurto urzekło. Kocham kamienie.Jak teraz po powrocie, z perspektywy czasu określiłbyś tę wyprawę? Starocie i nuda czy ekscytacja i historia?A koka naprawdę pomaga.
tasma 26 czerwca 2015 15:16 Odpowiedz
@Japonka76 Mimo że nie jestem fanem biegania po muzeach czy kościołach, a historia nie była nigdy moim ulubionym przedmiotem, to zdecydowanie to drugie. Będąc w Peru, w wielu miejscach miałem gęsia skórkę. Tam nie trzeba być koneserem, żeby się fascynować tym krajem i jego zabytkami. To jedno wielkie muzeum, w którym żyją ludzie, całkiem mili i pomocni zresztą.
japonka76 26 czerwca 2015 15:35 Odpowiedz
Tym bardziej Ci zazdroszczę :)
granat 20 grudnia 2017 09:18 Odpowiedz
Fajna relacja, też wybieram się tam w lutym. Nie licząc stycznia podobno najgorszy okres pod względem pogodowym. Jak to było u Was?
granat 20 grudnia 2017 09:18 Odpowiedz
Fajna relacja, też wybieram się tam w lutym. Nie licząc stycznia podobno najgorszy okres pod względem pogodowym. Jak to było u Was?