Wracamy do hotelu odespać noc w autobusie.Kolejny dzień przeznaczamy na zwiedzanie okolic Urubamby. Można to zrobić albo korzystająć z colectivos, albo wcale nie drożej a znacznie wygodniej taksówką. Może taxi to za dużo powiedziane bo w Ollantaytambo "taksówkarze: znaczek "taxi mają zrobiony z papieru i po wejściu do pojazdu jest on pospiesznie ściągany. Kurs do Salineras de Maras oraz Moray z postojem po 1 godzinie w każdym miejscu udaje nam się stargować do 110 soli. Jedziemy... Dojazd do Salineras zajmuje około godzinę. Wstęp kosztuje 10 soli/osobę. Jest to kompleks salin (około 5000 zbiorników) gdzie produkowana jest sól poprzez odparowywanie wody. Zwykle takie zakłady zlokalizowane są w terenach nadmorskich gdzie używa się wodę morską. Tutaj zbiorniki zalewane są wodami podziemnego strumienia wypływające z pobliskiej góry.
Na zdjęciu strumień doprowadzający wodę. Po wypełnieniu zbiornika wlot wody zostaje zatkany
Zasolenie wody jest tak duże, że sól odkłada się na brzegach strumienia
W drodze do Moray zatrzymujemy się jeszcze w Maras. Generalnie nic tu nie ma poza pomnikiem.
Pora na Moray. Według wielu badaczy miejsce to było jakby labolatorium rolniczym gdzie inkowie badali wpływ warunków środowiska (temperatura, nasłonecznienie, nawodnienie) na różne gatunki roślin. Zagłębienia w ziemi tworzące kompleks są pochodzenia naturalnego, prawdopodobnie jest to krater meteorytu. Różnica poziomów pomiędzy najwyższym a najniższym tarasem wynosi około 30 metrów, a różnica średniorocznej temparutry ze względu na oświetlenie słońcem wynosi aż 15 stopni celsjusza.
Obok znajduje się zupełnie osobny mniejszy taras.
Aby dostać się do Moray należy okazać boleto touristico.
Cała wyprawa trwa około 4 godziny.
W Ollanta piękne słoneczne popołudnie
Tym którzy weszli w tym dniu na twierdze pogoda się udała bardziej niż nam dzień wcześniej
Po obiadokolacji (próbowałem świnkę morską, miejscowy specjał, polecam)
wracamy do hotelu by odpocząć przed wyprawą do MP.Nadszedł wreszcie długo wyczekiwaniy dzień, w którym mieliśmy stanąć na Machu Picchu. Rozpoczeliśmy wczesną pobudką o 4.00. Dojście z hotelu na stację zajmuje około 15 minut. Boarding rozpoczyna się na pół godziny przed odjazdem pociągu. Ruszamy o 5:07. Czas jazdy z Ollantaytambo do Aguas Calientes to około 90 minut co daje zawrotną średnią prędkość na poziomie 20 km/h. Prawie jak w PKP. Przyznam, że trudno mi zrozumieć dlaczego do Aguas Calientes nie dochodzi droga. Jedyne co przychodzi mi do głowy to chęć kontrolowania ilośc turystów docierających do MP oraz zarabiana na tym. Jest to jedna z najdroższych jeśli nie najdroższa przejażdżka na świecie koleją licząc cenę za kilometr. Wyjechaliśmy jeszcze przed świtem. Około 6.00 zaczęło się rozjaśniać. Trasa wiedzie doliną rzeki Vilcanota. Wieczorem dnia poprzedniego oraz w nocy mocno padało. Rzeka wyglądała dość groźnie
Do stacji Aguas Calientes docieramy około 7.40.
Upamiętniamy wizytówkę miasta
i stajemy w kolejce do busika. Za jedyne 75 soli za osobę kupujemy bilety tam i spowrotem (wiem, że można dojść piechotą ale starość nie radość). Dojazd trwa około 25 minut. Przed wejściem niby powinni sprawdzać zawartość bagaży i ich wielkość, ale nas nikt nie kotrolował (mieliśmy coś do jedzenia i picia). Rano miasto okryte jest mgłą i chmurami
Pierwsze kroki kierujemy do domu strażnika by wykonać "to" słynne zdjęcie.
Chmury na moment ustępują by zaraz powrócić.
Domniemuje, że Ci którzy wybrali się na Huayna Picchu w godzinach porannych musieli używać słów uznanych powszechnie za niecenzuralne.
Szczególnie, że momentami widzieliśmy tyle
W sumie spędziliśmy tam dwie godziny schodząc około 10.30. O tej chmur było mniej. Rozpoczęliśmy zwiedzanie. Ta część bez komentarza. Są zbędne.
Rewelacja. Takie powroty do przeszłości to ja bardzo łubie. A Toro Meurto urzekło. Kocham kamienie.Jak teraz po powrocie, z perspektywy czasu określiłbyś tę wyprawę? Starocie i nuda czy ekscytacja i historia?A koka naprawdę pomaga.
@Japonka76 Mimo że nie jestem fanem biegania po muzeach czy kościołach, a historia nie była nigdy moim ulubionym przedmiotem, to zdecydowanie to drugie. Będąc w Peru, w wielu miejscach miałem gęsia skórkę. Tam nie trzeba być koneserem, żeby się fascynować tym krajem i jego zabytkami. To jedno wielkie muzeum, w którym żyją ludzie, całkiem mili i pomocni zresztą.
Wracamy do hotelu odespać noc w autobusie.Kolejny dzień przeznaczamy na zwiedzanie okolic Urubamby. Można to zrobić albo korzystająć z colectivos, albo wcale nie drożej a znacznie wygodniej taksówką. Może taxi to za dużo powiedziane bo w Ollantaytambo "taksówkarze: znaczek "taxi mają zrobiony z papieru i po wejściu do pojazdu jest on pospiesznie ściągany.
Kurs do Salineras de Maras oraz Moray z postojem po 1 godzinie w każdym miejscu udaje nam się stargować do 110 soli. Jedziemy...
Dojazd do Salineras zajmuje około godzinę. Wstęp kosztuje 10 soli/osobę.
Jest to kompleks salin (około 5000 zbiorników) gdzie produkowana jest sól poprzez odparowywanie wody. Zwykle takie zakłady zlokalizowane są w terenach nadmorskich gdzie używa się wodę morską. Tutaj zbiorniki zalewane są wodami podziemnego strumienia wypływające z pobliskiej góry.
Na zdjęciu strumień doprowadzający wodę. Po wypełnieniu zbiornika wlot wody zostaje zatkany
Zasolenie wody jest tak duże, że sól odkłada się na brzegach strumienia
W drodze do Moray zatrzymujemy się jeszcze w Maras. Generalnie nic tu nie ma poza pomnikiem.
Pora na Moray. Według wielu badaczy miejsce to było jakby labolatorium rolniczym gdzie inkowie badali wpływ warunków środowiska (temperatura, nasłonecznienie, nawodnienie) na różne gatunki roślin. Zagłębienia w ziemi tworzące kompleks są pochodzenia naturalnego, prawdopodobnie jest to krater meteorytu. Różnica poziomów pomiędzy najwyższym a najniższym tarasem wynosi około 30 metrów, a różnica średniorocznej temparutry ze względu na oświetlenie słońcem wynosi aż 15 stopni celsjusza.
Obok znajduje się zupełnie osobny mniejszy taras.
Aby dostać się do Moray należy okazać boleto touristico.
Cała wyprawa trwa około 4 godziny.
W Ollanta piękne słoneczne popołudnie
Tym którzy weszli w tym dniu na twierdze pogoda się udała bardziej niż nam dzień wcześniej
Po obiadokolacji (próbowałem świnkę morską, miejscowy specjał, polecam)
wracamy do hotelu by odpocząć przed wyprawą do MP.Nadszedł wreszcie długo wyczekiwaniy dzień, w którym mieliśmy stanąć na Machu Picchu.
Rozpoczeliśmy wczesną pobudką o 4.00. Dojście z hotelu na stację zajmuje około 15 minut. Boarding rozpoczyna się na pół godziny przed odjazdem pociągu. Ruszamy o 5:07.
Czas jazdy z Ollantaytambo do Aguas Calientes to około 90 minut co daje zawrotną średnią prędkość na poziomie 20 km/h. Prawie jak w PKP.
Przyznam, że trudno mi zrozumieć dlaczego do Aguas Calientes nie dochodzi droga. Jedyne co przychodzi mi do głowy to chęć kontrolowania ilośc turystów docierających do MP oraz zarabiana na tym. Jest to jedna z najdroższych jeśli nie najdroższa przejażdżka na świecie koleją licząc cenę za kilometr.
Wyjechaliśmy jeszcze przed świtem. Około 6.00 zaczęło się rozjaśniać.
Trasa wiedzie doliną rzeki Vilcanota. Wieczorem dnia poprzedniego oraz w nocy mocno padało. Rzeka wyglądała dość groźnie
Do stacji Aguas Calientes docieramy około 7.40.
Upamiętniamy wizytówkę miasta
i stajemy w kolejce do busika. Za jedyne 75 soli za osobę kupujemy bilety tam i spowrotem (wiem, że można dojść piechotą ale starość nie radość).
Dojazd trwa około 25 minut. Przed wejściem niby powinni sprawdzać zawartość bagaży i ich wielkość, ale nas nikt nie kotrolował (mieliśmy coś do jedzenia i picia).
Rano miasto okryte jest mgłą i chmurami
Pierwsze kroki kierujemy do domu strażnika by wykonać "to" słynne zdjęcie.
Chmury na moment ustępują by zaraz powrócić.
Domniemuje, że Ci którzy wybrali się na Huayna Picchu w godzinach porannych musieli używać słów uznanych powszechnie za niecenzuralne.
Szczególnie, że momentami widzieliśmy tyle
W sumie spędziliśmy tam dwie godziny schodząc około 10.30. O tej chmur było mniej. Rozpoczęliśmy zwiedzanie. Ta część bez komentarza. Są zbędne.