Jeszcze w 2013 roku obiecałem córce (7 lat) wypad do Disney Landu, przy zupełnie innej okazji lot A380. I tak z korzystając z "promocji" Wideroe zakupiłem dla siebie, żony i młodej bilety Kraków- Frankfurt-Miami na długi weekend majowy na loty Lufthansy. W międzyczasie trzeba było jeszcze wyrobić wizę dla córki (ja i żona mieliśmy wcześniej). Cała procedura jest bardzo prosta, trzeba wypełnić wniosek online, zapłacić i przesłać kurierem paszport dziecka oraz kopię wiz rodziców. Paszport z wizą wraca również kurierem.
Dzień 1 Przelot odbył się bez żadnych atrakcji. Dziecko na long haulach w LH dostaje malowankę i kredki. Była też jakaś maskotka. Stewki w LH bardzo miłe, jedzenie zjadliwe. Da się przeżyć. Po przylocie do Miami mieliśmy zaplanowany mecz nr 5 pierwszej rundy playoff NBA Miami Heat - Charlote Bobcats. Niestety Lebron i spółka zrobili nam psikusa i wygrali 4-0. Mimo wczesnej godziny przylotu około 14 czasu lokalnego zmęczenie dawało się we znaki (byliśmy na nogach od 3.00 czasu polskiego), po formalnościach wizowych, wypożyczyliśmy samochód i postanowiliśmy udać się hotelu (w Homestead, 20 km na południe od Miami) i odespać.
Dzień 2 Plan na ten dzień obejmował przejazd do Key West i powrót do hotelu. Razem około 260 mil (~400 km) Tutaj droga przez Florida Keys
Wreszcie samo Key West. To takie małe miasteczko na końcu świata.
sporo pomników
po ulicach chodzą kury
a po drzewach iguany
tutaj też zaczyna się słynna droga nr 1, która prowadzi aż do Jacksonsville
w porcie stoją przerośnięte motorówki
i zwyczajne
odwiedzamy miejscowe akwarium
żeby pogłaskać rekina
i wybieramy się na spacer w kierunku południowym
docieramy do Smathers Beach, która robi nienajlepsze wrażenie glony, pustki, dobrze że woda ciepła
Wracamy do Homestead na nocleg
-- 30 Wrz 2014 11:58 --
Dzień 3
Zaczynamy od śniadania w hotelu i oglądania amerykańskich reklam. Do tej pory trudno mi uwierzyć, że nowy Passat z 3 litrową benzyną w automacie, ze skórą i wyposażeniem "amerykańskim" kosztuje tam 20000 USD. Niestety do rejestrowanego się nie mieści... Przejeżdzamy Miami z południa na zachód, celem jest Park Everglades. Ta część Miami robi złe wrażenie. Strach zatrzymać się nawet w dzień.
wsiadamy na amfibie, ubieramy obowiązkowe stopery i w drogę
to nasz kierownik wycieczki
ptaszki nie wyszły zbyt ładnie bo miałem tylko jedno szkło 24-105 na pełnej klatce
po rejsie można było pogłaskać aligatorka
jeszcze obiad i w drogę
Miami Beach
piękna, szeroka i czysta plaża, zdecydowanie więcej ludzi niż w Key West
Kolejny nocleg mamy w Juno Beach. Niby 80 mil autostradą ale Florydzkie korki dają mocno w kość. Droga zajmuje 3,5 godziny.Dzień 4
Na początek odwiedzamy plażę w Juno Beach. Niby 150 km od Miami, a nikt się nie kąpie. W oddali widać surferów.
Po drodze psuje się pogoda. Pada rzęsisty deszcz. Przestaje padać przed samym przylądkiem Canaveral
W międzyczasie trzeba było jeszcze wyrobić wizę dla córki (ja i żona mieliśmy wcześniej). Cała procedura jest bardzo prosta, trzeba wypełnić wniosek online, zapłacić i przesłać kurierem paszport dziecka oraz kopię wiz rodziców. Paszport z wizą wraca również kurierem.
Dzień 1
Przelot odbył się bez żadnych atrakcji. Dziecko na long haulach w LH dostaje malowankę i kredki. Była też jakaś maskotka. Stewki w LH bardzo miłe, jedzenie zjadliwe. Da się przeżyć. Po przylocie do Miami mieliśmy zaplanowany mecz nr 5 pierwszej rundy playoff NBA Miami Heat - Charlote Bobcats. Niestety Lebron i spółka zrobili nam psikusa i wygrali 4-0. Mimo wczesnej godziny przylotu około 14 czasu lokalnego zmęczenie dawało się we znaki (byliśmy na nogach od 3.00 czasu polskiego), po formalnościach wizowych, wypożyczyliśmy samochód i postanowiliśmy udać się hotelu (w Homestead, 20 km na południe od Miami) i odespać.
Dzień 2
Plan na ten dzień obejmował przejazd do Key West i powrót do hotelu. Razem około 260 mil (~400 km)
Tutaj droga przez Florida Keys
Wreszcie samo Key West. To takie małe miasteczko na końcu świata.
sporo pomników
po ulicach chodzą kury
a po drzewach iguany
tutaj też zaczyna się słynna droga nr 1, która prowadzi aż do Jacksonsville
w porcie stoją przerośnięte motorówki
i zwyczajne
odwiedzamy miejscowe akwarium
żeby pogłaskać rekina
i wybieramy się na spacer w kierunku południowym
docieramy do Smathers Beach, która robi nienajlepsze wrażenie
glony, pustki, dobrze że woda ciepła
Wracamy do Homestead na nocleg
-- 30 Wrz 2014 11:58 --
Dzień 3
Zaczynamy od śniadania w hotelu i oglądania amerykańskich reklam. Do tej pory trudno mi uwierzyć, że nowy Passat z 3 litrową benzyną w automacie, ze skórą i wyposażeniem "amerykańskim" kosztuje tam 20000 USD. Niestety do rejestrowanego się nie mieści...
Przejeżdzamy Miami z południa na zachód, celem jest Park Everglades. Ta część Miami robi złe wrażenie. Strach zatrzymać się nawet w dzień.
wsiadamy na amfibie, ubieramy obowiązkowe stopery i w drogę
to nasz kierownik wycieczki
ptaszki nie wyszły zbyt ładnie bo miałem tylko jedno szkło 24-105 na pełnej klatce
po rejsie można było pogłaskać aligatorka
jeszcze obiad i w drogę
Miami Beach
piękna, szeroka i czysta plaża, zdecydowanie więcej ludzi niż w Key West
Kolejny nocleg mamy w Juno Beach. Niby 80 mil autostradą ale Florydzkie korki dają mocno w kość. Droga zajmuje 3,5 godziny.Dzień 4
Na początek odwiedzamy plażę w Juno Beach. Niby 150 km od Miami, a nikt się nie kąpie. W oddali widać surferów.
Po drodze psuje się pogoda. Pada rzęsisty deszcz.
Przestaje padać przed samym przylądkiem Canaveral