Naszym celem był Cathedral Cove. Zaparkowanie samochodu na parkingu przy szlaku nie było możliwe (była niedziela). Z plaży mieliśmy 90 minut marszu, na szczeście pojawiło się water taxi, które dowiozło nas tam w 10 minut. Zdjęcia z rejsu:
A tutaj sama zatoka z głównym punktem programu.
Podpływa nasze taxi. Wracamy.
Kolejną atrakcją jest Hot Water Beach. To taka plaża, gdzie spod piasku wypływają wody geotermalne o temperaturze do 74 stopni celsjusza.
Wystarczy łopatka i można się cieszyć włąsnym basenem z gorącą wodą.
Po gorącej kąpieli można się ochłodzić w oceanie
Jeszcze ostatnie zdjęcie oceanu i
kierujemy się w kierunku Rotorua na nocleg.Dzień 8
Rano budzi nas zapach siarki.Rotorua to miasto, które jest nowozelandzką stolicą zjawisk geotermalnych. Co kilka metrów z dziur w ziemi wydobywa się dym lub bulgocze błoto. Nad miastem unosi jakby smog, tyle że wielkomiejsko smog nie śmierdzi. Jeśli na Ziemi byłoby piekło to z cała pewnością w Rotorua byłoby wejście. Zaczynamy od parku Kairau w centrum.
Nawet na prywatnych posesjach znajdują się takie rury
Jej brak często kończy sie zapadnięciem terenu. Decydujemy się na krótki spacer nad brzegiem jeziora Rotorua
i po parku miejskim któego strzegą groźnie wyglądające rzeźby
Nowozelandczycy grają w grę którą nazywają "bowling", ale ze znanymi nam kręglami ma to niewiele wspólnego.
W parku obok dziur w ziemi rosną kwiaty i wcale im to nie przeszkadza
Kolejne miejsce, które odwiedzamy to wioska Te Puia. Znajduje się ona za miastem w kierunku południowym. Czerwonych głów jest więcej niż Rotorua
Decydujemy sie na samodzielne zwiedzanie. Rezygnujemy też z pokazu tańca maoryskiego. Najpierw udajemy się do kiwi house, gdzie w zupełnej ciemości zobaczyć można symbol Nowej Zelandii ptaka Kiwi. Na szczęście mój 5D MKIII to taki mały noktowizor. Zdjęcia robione przy ISO 51200 przy czasach około 1/15 s.
Czytam z zaciekawieniem (jeszcze z Nowej Zelandii). Przeskocz może od razu do relacji z Wysypy Północnej, to może jeszcze skorzystam ze wskazówek
:) A co do Hooker Valley to zarówno nazwa doliny, rzeki jak i lodowca pochodzą od nazwiska tego jegomościa: http://pl.wikipedia.org/wiki/Joseph_Dalton_Hooker
olir1987 napisał:czekamy na więcej, zapowiada się calkiem przyjemnie, może jakieś wrażenia z punktu podróżowania z dzieckiem?Dziecko zostało z dziadkami (w takim kontekście było słowo ferie). Nasze za małe na taką podróź (6 lat).blasto napisał:Czytam z zaciekawieniem (jeszcze z Nowej Zelandii). Przeskocz może od razu do relacji z Wysypy Północnej, to może jeszcze skorzystam ze wskazówek
:) A co do Hooker Valley to zarówno nazwa doliny, rzeki jak i lodowca pochodzą od nazwiska tego jegomościa: http://pl.wikipedia.org/wiki/Joseph_Dalton_HookerDzięki za podrzucenie Pana Hookera. Nie wpadł bym że ktoś mógłby się tak nazywać.Do wyspy północnej przeskoczę jak skończę południową. Już niedługo.
naimadJest drogo. Nie ma co owijać w bawełnę. Noclegi w hotelach/motelach z łazienką w pokoju (to dla mnie minimum) zaczynają się od 80 dolarów. Obiad w restauracji to 50-70 NZD za dwie osoby, w McDonalds sporo taniej. W marketach ceny 2-3 razy wyższe niż u nas. Auto kosztowało w Avisie około 1000 NZD. Benzyna 2,10-2,30 NZD/litr. 1 NZD to około 2,7 PLNDzięki wszystkim za miłe słowa.
Wydaje mi się że wrzucanie kolejnych postów ze zdjęciami na tą stronę wątku (jest już prawie 300 zdjęć zajmujących 77MB) utrudniło by jego czytanie. Nabijam 5 postów żeby kolejne dni przerzucić na następną stronę. Jeśli stanowiło by to jakiś problem proszę skasować.
@tasma jak w lutym z wodą w oceanie? tylko dla morsów czy da sie wykąpać, zastanawiam sie czy pakować piankę bo wylot w poniedziałek ogólnie jak z pogodą ? jakie temperatury? pozdrawiam
@lovenzZależy gdzie będziesz. Wchodziliśmy do wody w dwóch miejscach. W Abel Tasma NP gdzie trafiliśmy z pogodą. Było bardzo słonecznie, około 25 stopni, a woda około 20. Coś jak Bałtyk w środku lata. Drugie miejsca to Hot Water Beach na płw. Coromandel. Tam temperatura wody była wyższa, do tego wystarczyło sobie wykopać dołek w piasu żeby zaczął wylewać się wrzątek.Hawaje to to nie są, ale nie trzeba być morsem.Temperatury od bliskich zera (po tej górnej stronie) w okolicach Dunedin aż do dwudziestu kilku na wyspie północnej i w Abel Tasman. Acha piździ jak w Rzeszowie .Zdjęć niestety nie znalazłem. Mam tylko RAWy. W weekend zapuszcze jakiegoś automate w PS żeby mi pozmniejszał i wkleje.
Co do fotek to może jakaś prezentację i na yt wrzuć więc nie zginą a są rewelacyjne. My lecimy bezpośredni o do Queenstown i będziemy objeżdżać wyspe a potem przeprawa cieśniną i objazd drugiej. Wylot z Auckland po 3tygodniach.
@mashacra i @lovenzMacie fotki. Od razu mówie, że robiłem tylko resize z jpg'ów wyplutych przez aparat, więc szału nie ma. Poprzednio obróbka zajęła mi 5 dni.Muszę się sprężyć ma mam jeszcze do napisania relację z północnej części wyspy północnej NZ, Tahiti i południowo wschodniej Australii z poprzedniego roku, ale ciągle doskwiera brak czasu.
Tylko 4kkm? Ja w 10 dni zrobiłem 3100 tylko na Wyspie Południowej i nawet nie dałem rady dojechać do Abel Tasman. Szkoda, że tak się spieszyliście i ominęliście sporo ciekawych miejsc widokowych, szczególnie w okolicach Queenstown i Wanaka.
Naszym celem był Cathedral Cove. Zaparkowanie samochodu na parkingu przy szlaku nie było możliwe (była niedziela). Z plaży mieliśmy 90 minut marszu, na szczeście pojawiło się water taxi, które dowiozło nas tam w 10 minut.
Zdjęcia z rejsu:
A tutaj sama zatoka z głównym punktem programu.
Podpływa nasze taxi. Wracamy.
Kolejną atrakcją jest Hot Water Beach. To taka plaża, gdzie spod piasku wypływają wody geotermalne o temperaturze do 74 stopni celsjusza.
Wystarczy łopatka i można się cieszyć włąsnym basenem z gorącą wodą.
Po gorącej kąpieli można się ochłodzić w oceanie
Jeszcze ostatnie zdjęcie oceanu i
kierujemy się w kierunku Rotorua na nocleg.Dzień 8
Rano budzi nas zapach siarki.Rotorua to miasto, które jest nowozelandzką stolicą zjawisk geotermalnych. Co kilka metrów z dziur w ziemi wydobywa się dym lub bulgocze błoto. Nad miastem unosi jakby smog, tyle że wielkomiejsko smog nie śmierdzi.
Jeśli na Ziemi byłoby piekło to z cała pewnością w Rotorua byłoby wejście.
Zaczynamy od parku Kairau w centrum.
Nawet na prywatnych posesjach znajdują się takie rury
Jej brak często kończy sie zapadnięciem terenu.
Decydujemy się na krótki spacer nad brzegiem jeziora Rotorua
i po parku miejskim któego strzegą groźnie wyglądające rzeźby
Nowozelandczycy grają w grę którą nazywają "bowling", ale ze znanymi nam kręglami ma to niewiele wspólnego.
W parku obok dziur w ziemi rosną kwiaty i wcale im to nie przeszkadza
Kolejne miejsce, które odwiedzamy to wioska Te Puia. Znajduje się ona za miastem w kierunku południowym.
Czerwonych głów jest więcej niż Rotorua
Decydujemy sie na samodzielne zwiedzanie. Rezygnujemy też z pokazu tańca maoryskiego.
Najpierw udajemy się do kiwi house, gdzie w zupełnej ciemości zobaczyć można symbol Nowej Zelandii ptaka Kiwi.
Na szczęście mój 5D MKIII to taki mały noktowizor. Zdjęcia robione przy ISO 51200 przy czasach około 1/15 s.
Po kiwi pora na błotka i gejzery